Obóz pracy na własne życzenie
Dla wielu
z nas praca zagranicą od zawsze była życiowym celem. Marzeniem dla
którego gotowi byliśmy poświęcić dosłownie wszystko. Większość
z nas zniechęcona wyzyskiem często niewolniczej pracy w Polsce przy
pierwszej nadążającej się okazji opuszczała z kraj.
Z wypiekami
na twarzy siedząc w autokarze lub samolocie oddalaliśmy się w
stronę przeznaczenia , z milionem pomysłów na własną przyszłość.
Wyjazd musiał
być starannie przemyślany i zaplanowany, lecz nie zawsze tak było.
-w
ogłoszeniu była mowa o farmie z pomidorami i jakimś hostelu dla
pracowników, autokar zbierał wszystkich z kilku miast a następnie
w grupie 30 osób jechaliśmy do Włoch. Praca na akord można było
wyjąć jakieś 1500 euro na miesiąc , rekordziści nawet 3 tys
brali. Tak twierdził koordynator grupy.
Opowiada
Marek.
Marek
,32 latek z Częstochowy to „weteran” saksów , do tej pory
jeździł na szparagi do Niemiec ale po kilku sezonach zapragnął
odmiany. Na ogłoszenie natknął się przypadkiem w jednej z
lokalnych gazet. Postanowił zadzwonić i spytać o szczegóły.
-miła
kobieta odpowiadała na wszystkie pytania w najdrobniejszych
szczegółach, poprosiła o adres e mail w celu przesłania zdjęć
farmy oraz zakwaterowania dla pracowników. Jeszcze tego samego dnia
wszystko miałem na poczcie.
Wspomina
Marek
Dużym
plusem tej właśnie oferty był brak dodatkowych opłat, nawet
przejazd nie był płatny, umowa posiadała klauzurę dotyczącą
zwrotu kosztów podróży w razie zerwania kontraktu przed upływem
pierwszych dwóch tygodni pracy . Marek wypełnił kwestionariusz
oraz podpisał umowę i czekał na termin wyjazdu. Wyjazd
zorganizowany był w godzinach wieczornych , ostatnią osobę z grupy
odbierano przed 23.00. Następnego dnia okazało się że wśród 30
osób nie ma ani jednej osoby która pracowała wcześniej dla tej
firmy. Oczywiście nikt nie robił z tego większego problemu w myśl
zasady że każdy od czegoś zaczyna.
Po
dotarciu na miejsce na nowo przybyłych czekała przykra
niespodzianka.
-farma
była nawet całkiem spora, ciągnące się w nieskończoność
hektary .Poza tym duży barak i tyle.
Po
przyjeździe kazano a właściwie zmuszono nas do oddania telefonów
i dokumentów , przeszukano nas i nasze bagaże. Codzienne
zastraszanie oraz przemoc fizyczna to chleb powszedni
Mówi
Marek i dodaje
-w
baraku stało kilka piętrowych łóżek i jakieś materace , kibla
nie było tylko dwa
wychodki
na zewnątrz które nie były opróżniane od lat , gówno prawie
wylewało się na zewnątrz. Nikt tam nie chodził , właściwie to
srało się za barakiem,
przepraszam
za język ale...
przerywa
na chwilę
-Były
dwie rury w zimną wodą ogrodzone czymś w stylu kabiny prysznicowej
z płyt i desek.
W
grupie Marka było tylko 3 mężczyzn , reszta to kobiety ,większość
w średnim wieku . Nikt z tych osób nie znał języka włoskiego ani
żadnego innego , tylko Marek mówił trochę po niemiecku . Widać
było że pracodawcy starannie dobrali personel aby ograniczyć do
minimum ewentualne problemy . Po siedmiu tygodniach niewolniczej
pracy w środku nocy wybudzono wszystkich a następnie zapakowano do
autokaru. Po dwóch godzinach jazdy grupę wypuszczono na peryferiach
małej miejscowości , dwa kilometry dalej porzucono ich bagaże.
O
wszystkim poinformowano policje , do tej pory udało się schwytać
tylko kierowcę autokaru i jednego z „opiekunów” grupy”
śledztwo trwa.
- na pomidory nie mogę już patrzeć , chyba wrócę do szparagów.kończy Marek.
Historii
takich jak wyżej opisana jest wiele, ostatnio głośno było na
temat obozu pracy w Anglii . To Polacy zgotowali raj swoim rodakom ,
praca polegała na rozbiórce hali i drukarni . Robotnicy spali na
terenie rozbiórki , za prace mieli otrzymać 400 zł miesięcznie .
Taka kwota widniała w umowach które podpisali, przy kwocie nie było
podane za jaki okres. Gdyby nie ucieczka jednego z „niewolników”
proceder trwałby nadal.
Kolejny
interesujący przypadek miał miejsce w miejscowości w której
mieszkam
Małe
miasteczko w Szkocji , bardzo spokojna
miejscowość
, wszyscy się tu znają.
Rok
temu pewien polak wynajął dom od prywatnej osoby, następnie
zamieścił ogłoszenie w polskiej prasie dotyczące pracy w fabryce
. Jedyne co należało zrobić to kupić bilet oraz posiadać
pieniądze na czynsz za miesiąc z góry . Ogłoszenie zwabiło wiele
osób ale przez gęste sito selekcji upragnioną prace dostało 12
osób bez znajomości języka angielskiego.
Po
przylocie „pracodawca” odebrał wszystkich z lotniska i po
odebraniu należności ulokował niczego niepodejrzewających
rodaków w wynajętym domu i więcej się nie pojawił. Po kilku
dniach sąsiedzi zainteresowani dużą liczbą obcokrajowców w
jednym domu i powiadomili policje.
Osoby
te zostały przewiezione do ośrodka deportacyjnego .
Nasuwa
się pytanie dlaczego w XXI wieku nadal trwa taki proceder, jak
bardzo zdesperowanym trzeba być aby dziś w czasach swobodnego
przepływu między krajami UE nie umieć poradzić sobie ze
znalezieniem pracy. Większość z osób
oferujących
pracę zagranicą w Polsce to oszuści czekający na naiwnych i jak
widać takich nie brakuje.
W
dobie internetu można zweryfikować każda firmę, każdą osobę .
A jeśli nie jesteśmy pewni to należy udać się na policję i
spytać gdzie i w jaki sposób możemy uzyskać pomoc w sprawdzeniu
firmy oferującej pracę zagranicą.
Zastanawiam
się czy to desperacja czy raczej „ułomność” popycha
niektórych ludzi do wyjazdu zagranicę bez znajomości nawet
podstaw języka kraju do którego się wybierają. Tak można było
robić 12 lat temu i liczyć na odrobinę szczęścia ale nie dziś
gdy większość przyjezdnych swobodnie porozumiewa się w języku
obcym .
Uważajcie
na siebie i bądźcie ostrożni.
Leszek Lewandowski
z zycia wziete
OdpowiedzUsuńDokładnie.
OdpowiedzUsuńNiewolnictwo, wyzysk i oszustwa ze strony pracodawców i zleceniodawców to standard w dzisiejszych czasach.
Tak bylo jest i bedzie...niestety
Usuń