Translate

piątek, 4 marca 2016

Obóz pracy na własne życzenie



                Obóz pracy na własne życzenie


Dla wielu z nas praca zagranicą od zawsze była życiowym celem. Marzeniem dla którego gotowi byliśmy poświęcić dosłownie wszystko. Większość z nas zniechęcona wyzyskiem często niewolniczej pracy w Polsce przy pierwszej nadążającej się okazji opuszczała z kraj.
Z wypiekami na twarzy siedząc w autokarze lub samolocie oddalaliśmy się w stronę przeznaczenia , z milionem pomysłów na własną przyszłość.
Wyjazd musiał być starannie przemyślany i zaplanowany, lecz nie zawsze tak było.

-w ogłoszeniu była mowa o farmie z pomidorami i jakimś hostelu dla pracowników, autokar zbierał wszystkich z kilku miast a następnie w grupie 30 osób jechaliśmy do Włoch. Praca na akord można było wyjąć jakieś 1500 euro na miesiąc , rekordziści nawet 3 tys brali. Tak twierdził koordynator grupy.
Opowiada Marek.

Marek ,32 latek z Częstochowy to „weteran” saksów , do tej pory jeździł na szparagi do Niemiec ale po kilku sezonach zapragnął odmiany. Na ogłoszenie natknął się przypadkiem w jednej z lokalnych gazet. Postanowił zadzwonić i spytać o szczegóły.

-miła kobieta odpowiadała na wszystkie pytania w najdrobniejszych szczegółach, poprosiła o adres e mail w celu przesłania zdjęć farmy oraz zakwaterowania dla pracowników. Jeszcze tego samego dnia wszystko miałem na poczcie.
Wspomina Marek

Dużym plusem tej właśnie oferty był brak dodatkowych opłat, nawet przejazd nie był płatny, umowa posiadała klauzurę dotyczącą zwrotu kosztów podróży w razie zerwania kontraktu przed upływem pierwszych dwóch tygodni pracy . Marek wypełnił kwestionariusz oraz podpisał umowę i czekał na termin wyjazdu. Wyjazd zorganizowany był w godzinach wieczornych , ostatnią osobę z grupy odbierano przed 23.00. Następnego dnia okazało się że wśród 30 osób nie ma ani jednej osoby która pracowała wcześniej dla tej firmy. Oczywiście nikt nie robił z tego większego problemu w myśl zasady że każdy od czegoś zaczyna.

Po dotarciu na miejsce na nowo przybyłych czekała przykra niespodzianka.

-farma była nawet całkiem spora, ciągnące się w nieskończoność hektary .Poza tym duży barak i tyle.
Po przyjeździe kazano a właściwie zmuszono nas do oddania telefonów i dokumentów , przeszukano nas i nasze bagaże. Codzienne zastraszanie oraz przemoc fizyczna to chleb powszedni
Mówi Marek i dodaje
-w baraku stało kilka piętrowych łóżek i jakieś materace , kibla nie było tylko dwa

wychodki na zewnątrz które nie były opróżniane od lat , gówno prawie wylewało się na zewnątrz. Nikt tam nie chodził , właściwie to srało się za barakiem,
przepraszam za język ale...
przerywa na chwilę

-Były dwie rury w zimną wodą ogrodzone czymś w stylu kabiny prysznicowej z płyt i desek.

W grupie Marka było tylko 3 mężczyzn , reszta to kobiety ,większość w średnim wieku . Nikt z tych osób nie znał języka włoskiego ani żadnego innego , tylko Marek mówił trochę po niemiecku . Widać było że pracodawcy starannie dobrali personel aby ograniczyć do minimum ewentualne problemy . Po siedmiu tygodniach niewolniczej pracy w środku nocy wybudzono wszystkich a następnie zapakowano do autokaru. Po dwóch godzinach jazdy grupę wypuszczono na peryferiach małej miejscowości , dwa kilometry dalej porzucono ich bagaże.
O wszystkim poinformowano policje , do tej pory udało się schwytać tylko kierowcę autokaru i jednego z „opiekunów” grupy” śledztwo trwa.

  • na pomidory nie mogę już patrzeć , chyba wrócę do szparagów.
    kończy Marek.

Historii takich jak wyżej opisana jest wiele, ostatnio głośno było na temat obozu pracy w Anglii . To Polacy zgotowali raj swoim rodakom , praca polegała na rozbiórce hali i drukarni . Robotnicy spali na terenie rozbiórki , za prace mieli otrzymać 400 zł miesięcznie . Taka kwota widniała w umowach które podpisali, przy kwocie nie było podane za jaki okres. Gdyby nie ucieczka jednego z „niewolników” proceder trwałby nadal.
Kolejny interesujący przypadek miał miejsce w miejscowości w której mieszkam
Małe miasteczko w Szkocji , bardzo spokojna
miejscowość , wszyscy się tu znają.
Rok temu pewien polak wynajął dom od prywatnej osoby, następnie zamieścił ogłoszenie w polskiej prasie dotyczące pracy w fabryce . Jedyne co należało zrobić to kupić bilet oraz posiadać pieniądze na czynsz za miesiąc z góry . Ogłoszenie zwabiło wiele osób ale przez gęste sito selekcji upragnioną prace dostało 12 osób bez znajomości języka angielskiego.
Po przylocie „pracodawca” odebrał wszystkich z lotniska i po odebraniu należności ulokował niczego niepodejrzewających rodaków w wynajętym domu i więcej się nie pojawił. Po kilku dniach sąsiedzi zainteresowani dużą liczbą obcokrajowców w jednym domu i powiadomili policje.
Osoby te zostały przewiezione do ośrodka deportacyjnego .

Nasuwa się pytanie dlaczego w XXI wieku nadal trwa taki proceder, jak bardzo zdesperowanym trzeba być aby dziś w czasach swobodnego przepływu między krajami UE nie umieć poradzić sobie ze znalezieniem pracy. Większość z osób

oferujących pracę zagranicą w Polsce to oszuści czekający na naiwnych i jak widać takich nie brakuje.
W dobie internetu można zweryfikować każda firmę, każdą osobę . A jeśli nie jesteśmy pewni to należy udać się na policję i spytać gdzie i w jaki sposób możemy uzyskać pomoc w sprawdzeniu firmy oferującej pracę zagranicą.

Zastanawiam się czy to desperacja czy raczej „ułomność” popycha niektórych ludzi do wyjazdu zagranicę bez znajomości nawet podstaw języka kraju do którego się wybierają. Tak można było robić 12 lat temu i liczyć na odrobinę szczęścia ale nie dziś gdy większość przyjezdnych swobodnie porozumiewa się w języku obcym .

Uważajcie na siebie i bądźcie ostrożni.

Leszek Lewandowski

3 komentarze:

  1. Dokładnie.
    Niewolnictwo, wyzysk i oszustwa ze strony pracodawców i zleceniodawców to standard w dzisiejszych czasach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bylo jest i bedzie...niestety

      Usuń