Translate

piątek, 25 marca 2016

Klient , ułomność wrodzona

                                                                             

Kim jest klient?
Klient to Ty i ja , klientem jest każdy z nas , zarówno konsument jak i osoba obsługująca konsumenta . Czy jest jakaś różnica między nimi , tak jest i to spora .
Klientów możemy podzielić na dwie grupy, pierwsza grupa to osoby nieposiadające doświadczenia w obsłudze klienta, druga grupa to osoby biorące czynny udział w obsłudze klienta oraz wcielające się w role klienta . Którą grupę należy zaliczyć do grupy trudnych klientów , odpowiedź jest bardzo prosta , zdecydowanie grupę pierwszą .
Na przykładzie kilku sytuacji postaram się opisać problem grupy trudnego klienta, będziecie mogli spojrzeć na problem z innej perspektywy i niejednokrotnie przyznać mi rację. W opisanych sytuacjach każdy z Was znajdzie cząstkę samego siebie oraz dostrzeże błędy które popełnia na co dzień , błędy których nie dostrzega lub bagatelizuje . Dzisiejszy tekst pozwoli Wam zrozumieć często bezpodstawne oskarżanie o nieprofesjonalizm osób pracujących w restauracjach , barach oraz sklepach.

Zaczynamy

Kroić od środka , nie od końca ….


Praca w sklepie mięsnym to trudny kawałek chleba , trzeba wstać wcześnie rano i na dzień dobry oprócz problemów ze stratami trzeba użerać się z trudnym klientem.
Wiele z małych lokalnych sklepów prowadzi absurdalną politykę odpowiedzialności zbiorowej . Generalnie chodzi o to że pracownicy sklepu z własnej kieszeni pokrywają wszystkie braki w remanencie. W wielu przypadkach braki te są nie do uniknięcia i właściciel sklepu doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Towar dostarczony przez zakład mięsny rano po kilku godzinach waży mniej , a ktoś za ten ubytek musi zapłacić . Ale to nie jedyny problem osób pracujących w sklepach mięsnych, często większy problem pojawia się zaraz po otwarciu sklepu.

  • Najgorsze są stare baby nie mające o niczym pojęcia , przyjdzie taka dewota jedna z drugą i zaczyna wymyślać .
    Opowiada 34 letnia Ilona pracująca w sklepie mięsnym od 15 lat.

  • wiesz stoją w kolejce i się zaczyna , podchodzi i każe sobie pokroić z pięciu wędlin po pięć plasterków i oczywiście wszystkie kroić od środka bo końcówki to ona nie chce , bo suche , bo stare ...bo wysrane.
  • A kto ma za to płacić , ja? bo babsztyl ma wymagania . Przecież ta wędlina jest taka sama zarówno z przodu jak i z od środka ale babie nie wytłumaczysz. Zapewne nigdy nie pracowała w takim miejscu to nie wie jak to jest  i nie ma pojęcia , dla niej liczy się to że ma być od środka

Rozmawiałem z kilkoma dziewczynami pracującymi w innych sklepach mięsnych i potwierdzają one to że proceder ten jest nagminny.
Następnym razem gdy będziesz w sklepie mięsnym pomyśl że każda twoja fanaberia dotycząca krojenia wędliny od środka obciąża personel sklepu.

***
Prywatna publiczna toaleta.



Restauratorzy , właściciele lokali gastronomicznych zmagają się z problemem który nazywają problemem ''darmowego kibla''

Roman właściciel bistro w jednej z górskich miejscowości, wokół kilka knajpek , dwa sklepy spożywcze oraz rozległy teren zachęcający do spacerów. Z tego co mówi Roman to na brak turystów miejscowość narzekać nie może , pojawiają się właściwie przez większość miesięcy w roku. Gdzie zatem leży problem , wydawałoby się że duża liczba turystów równa się dużej liczbie klientów .
Roman nie przebierając w słowach opowiada o problemie.

  • Większość z tych pseudo turystów to amatorzy darmowego kibla, człowieku podjeżdża autobus i wysiada kilkadziesiąt osób , większość z nich wyjmuje swoje żarcie , inni idą po jakieś gówna do sklepu. Siedzą na trawie lub ławkach i żrą a później zaczyna się szukanie kibla.
    Dałem już kartki na wszystkie okna i drzwi informujące że toaleta tylko dla klientów , i co a nic. Nadal włażą jak ułomni , kurw.... czytać nie potrafią czy co?
    Wysrać się za darmo to wszyscy ale żeby kupić chociaż butelkę wody to już nie.

Roman zapala papierosa , rozgląda się i kontynuuje,

-Ty, ja bym nie mógł tak na bezczelnego wleźć komuś do knajpy i pytać o kibel , jak tępym trzeba być żeby tego nie ogarniać , skoro stać cie na sklep to stać cie na knajpę . Stary wszystko kosztuje, woda ,prąd , papier toaletowy itd. Co oni kurw... myślą że mi ktoś to za darmo daje , ja płace za to i to ciężkie pieniądze płace. Szkoda gadać , ułomnym nie wytłumaczysz .

Zacząłem zastanawiać się czy tylko Roman ma taki problem, postanowiłem zbadać temat u konkurencji Romana. Co się okazuje, lokal po drugiej stronie rynku ma ten sam problem. Właściciel lokalu Sebastian powiedział mi dosłownie to samo, słuchając tego zasugerowałem wprowadzenie opłaty za korzystanie z toalety , symboliczne dwa lub pięć złotych .

  • Szczerze to wszystkie pomysły były już wprowadzane

Mówi Sebastian

  • Przez jakiś czas kasowaliśmy za kibel dwa złote , i jakoś leciało ale do czasu.
    Wyobraź sobie że kiedyś jakiś skurwy … obsrał całą deskę i wysmarował gównem ściany wokół ….
    Chłopie awaria na grubo , lato środek lipca ,pełna sala a tu taka jazda.
    Gdybym dorwał gnoja to mordę bym mu tym gównem nasmarował. Pamiętam jak dziś podjechało kilku łebków busem , chcieli skorzystać z kibla i bardzo nie pasowała im opłata.
Po tej akcji zabroniłem personelowi wpuszczania osób z zewnątrz do kibla, założyłem zamek i był klucz , do czasu.
Człowieku nie uwierzysz , kiedyś któryś z klientów zabrał klucz z sobą, a drugi gdzieś przepadł ...wezwaliśmy ślusarza ….i znowu koszta...

Dziwna sprawa muszę przyznać , dobrze że nie korzystam z toalet w knajpach na ''krzywy ryj''

***

Ułomni przy oknie


Następnym typem trudnego klienta to ''oglądacz'' a właściwie ''podglądacz''.
Podglądacz to bardzo ciekawy przypadek, zazwyczaj pojawia się znikąd i szuka nie wiadomo czego. Przeważnie nic mu nie pasuje i nie ma zamiaru czegokolwiek kupować , czasem z przymusu staje się klientem jakby za karę.

Beata 36 latka prowadzi kwiaciarnię na jednym z katowickich osiedli, w biznesie od ośmiu lat.
  • Zazwyczaj obsługuję ludzi z osiedla, jestem tu już trochę to i ludzie mnie dobrze znają . Przeważnie wiem kto czego szuka, wiadomo są okazje w ciągu roku gdzie można zarobić a są też tzw martwe okresy i wtedy najbardziej denerwują podglądacze.
    Naprawdę dziwni ludzie, pojawiają się cholera wie skąd , stoją i patrzą w to okno, niczego kupić nie chcą bo nie wchodzą . To po cholerę stać i gapić się w  okno skoro niczego nie chcą?
    Przecież jak ja idę dajmy na to po chleb to nie stoję przed piekarnią jak kołek gapiąc się w okno tylko wchodzę i kupuję .

Przerywa Beata podchodząc do klienta który właśnie wszedł do kwiaciarni.
Czy problem podglądacza maja tylko kwiaciarnie, postanowiłem spytać w innym miejscu.

Kamila i Rafał , młode małżeństwo prowadzące kawiarnie w małej miejscowości postanowili mi opowiedzieć o problemie podglądacza.

  • No u nas to wygląda trochę inaczej ale jakże zabawnie.
    Większość naszych klientów stanowią miejscowi , to mała miejscowość i na turystów nie ma co liczyć , no może na przejezdnych którzy zatrzymują się głównie w weekendy i okres wakacyjny.
    Nie wiem dlaczego ale większość z nich to naprawdę dziwni ludzie . To już widać jak podjeżdżają na parking. Dziwnie wykrzywione mordy w oknach samochodu jakbym na szyldzie miała napisane '' burdel dla pedałów''.
    I wiesz wychodzą z tych wozidełek i zbliżają się , najpierw szukanie obrazków lub chińskich znaków w menu zewnętrznym , jak długo można patrzeć w menu z kilkunastoma pozycjami???
    Następnie standardowy rytuał stacza okiennego, patrzą z każdej strony, kurw.. czasem czuję się jak w zoo. Po kilku minutach zmiana na drugie okno, no tak bo w drugie okno należy do parku rozrywki......

Wybucha śmiechem Kamila i dodaje

  • zostały jeszcze drzwi więc przed nimi też należy swoje odstać, gdy już tak postoją kilka minut i w menu nie znajdą kawioru oraz homarów ( przyjechali 20 letnim polonezem) to podejmują decyzję aby pójść poszukać bardziej wykwintnego lokalu. I tu czeka ich rozczarowanie ,nic innego nie znajdą …..w tej miejscowości jesteśmy tylko my i wieczorna knajpa z jedzeniem na wynos. I jeszcze jedno , jak w knajpie pusto to dziwolągi nie wejdą a jak pełno to się pchają jak barany bez rozumu i srają że muszą dłużej czekać. Nigdy tego nie ogarnę z tym niewchodzeniem jak pusto i wchodzeniem jak pełno...Debilizm.
***
Analfabeci

Dość liczną grupą odwiedzającą lokale gastronomiczne są analfabeci . Może to kogoś zdziwić ale spora grupa klientów w dzisiejszych czasach nie potrafi czytać , nie wiem jak to wygląda w Polsce ale opisze przykład z wielkiej Brytanii .

Adam prowadzi tzw. Cafe , lokal otwarty jest od śniadania do obiadu. Większość pozycji w menu to szybkie dania przygotowywane na miejscu , w lokalu pracuje tylko Adam z żoną.
Dla ułatwienia karta menu została tak skonfigurowana aby nie utrudniać pracy kuchni oraz sprawnie i szybko wydawać zamówione dania.
Zapytałem Adama o problem trudnego klienta i czy taki w ogóle występuje u niego w lokalu .
Zdziwiłem się trochę słuchając tego co opowiadał , większość z tego to doskonale znane mi problemy polskich restauratorów, zaczynając od darmowej publicznej toalety i kończąc na podglądaczach ale pojawiło się coś jeszcze.

  • Największym problem w tym kraju to analfabetyzm oraz jakieś ogólne zacofanie.
    Czasem to tak drażniące że masz ochotę trzepnąć jednego i drugiego , ale do rzeczy.
    Obsługujemy dużo robotników , większość z nich albo jest leniwa albo nie potrafi czytać.
    Wygląda to w ten sposób że wchodzi typ przegląda menu na stole , następnie idzie zerknąć na ścienne menu a następnie przegląda to z ulotek leżące na barze i zamawia coś czego lokal nie oferuje. Dodać muszę że każde z tych menu zawiera to samo. Czego oni w nich szukają to nie wiem.
  • Dla mnie to analfabetyzm, człowieku skoro ktoś spędza kilka minut patrząc w menu i zamawia bardzo pewnie coś czego nie ma to jak inaczej to wytłumaczyć???
    To tak jakbyś poszedł do knajpy serwującej kurczaki i zamówił stek wołowy.
  • Czy to takie trudne do zrozumienia?????

Coś w tym jest , Adam mówi że to taki standard tutaj i już nic nie jest w stanie go zdziwić . Po chwili dodaje ,

  • Jest jeszcze coś , tzw perełki,
    Wyobraź sobie że rano przed otwarciem niektórzy wchodzą podnoszą rolety, pchają krzesła i włażą jak krowy do obory , i głupa palą na wiadomość że jeszcze zamknięte , chyba kupie drut kolczasty .
    Inni po otwarciu i wystawieniu tablicy z menu , oświetleniem ''otwarte'' wchodzą i pytają czy otwarte...kur... jak jeszcze im to pokazać???

Kończy Adam....

***

Daje do myślenia co? To trochę jak z filmem ''Dzień Świra'' patrząc na głównego bohatera śmiejemy się z niego i jego problemów , a tak naprawdę w bohaterze filmy odnajdujemy jakąś cząstkę samych siebie .
Czy podobnie jest też w przypadku opisanych klientów ….




Leszek Lewandowski